niedziela, 12 lipca 2009

Nasze pierwsze wspólne wakacje [Chorwacja 2007]

25 sierpnia 2007 roku wzięliśmy ślub. Ja i moja małżonka stwierdziliśmy, że w podróż poślubną wybierzemy się do Chorwacji. Pojechalismy tam w trójkę, czyli my i nasza śliczna córeczka :) Podróż zaczęliśmy o północy, mieliśmy jechać wcześnie rano ale już nie mogliśmy wysiedzieć na miejscach, zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy przed siebie. Podróż zaplanowaliśmy przez Czechy, Austrię i Słowenię (wtedy jeszcze można było poruszać się tam bez arcydrogich winietek). Jako niedoświadczeni podróżnicy obraliśmy drogę przez Czechy a nie Słowenię, przez co musieliśmy zwracać uwagę na wszelkie zjazdy i skrzyżowania, aż do Samego Wiednia poruszalismy się po lokalnych drogach (po stronie Austyjackiej), tym nie mniej przejście graniczne Czechy-Austria (w miejscowości Mikulov) jest tak pięknie położone, a my dodatkowo bylismy tam o wschodzie słońca, że zapomniałem o straconym czasie na lokalnych drogach z ograniczeniami :) Droga przez Austrię przebiegła szybko i bez żadnych zakłóceń, zresztą było bardzo uroczo.

Słowenia trochę nas rozczarowała, gdyż okazało się, że tranzytowa droga przez Maribor to zwykła szosa o dużym obciążeniu ruchem samochodowym. Te 100 km nie było najszczęśliwsze. Po przekroczeniu granicy Słoweńsko-Chorwackiej [Gornji Macelij] poczuliśmy się jak w innym świecie. Chorwaci mają świetne autostrady, z pewnością warte opłat (uważam ze i tak niewygórowanych) które trzeba poświęcić na ich przejazd. Warto jednak wziąśc ze sobą prowiant i jeśli jest możliwość to kuchenkę turystyczną w celu przygotowania jeakiegoś ciepłego posiłku, bo przydrożne restauracje może nie sa specjalnie drogie, ale wybór jest nieco.... jak by tu delikatnie... mało szlachetny ;) Zresztą, zanim sie wyjedzie warto wpaść na stronę www.hak.hr gdzie mozna podejżeć na żywo sytuację na Chorwackich drogach i przejściach granicznych. Gdy dotarliśmy do wybrzeża wyspy Krk wiedzieliśmy, że wybór miejsca na wakacje był bardzo trafiony :) Dalej było już tylko coraz lepiej


Po dotarciu do celu (miejscowości Stara Baśka)...

...znalezieniu apartamentu (pojechaliśmy "w ciemno") ...

...i zaliczeniu pierwszego spaceru na pobliską plażę...

... padłem wykończony. Za sobą mieliśmy prawie 17 godzin podróży (wliczając przystanki) i o niczym innym nie marzyłem jak tylko o miękkim łóżku :) Następnego dnia zaczęliśmy zwiedzać miejscowość oraz okolice. Stara Baśka to urocza wioska...

...do której jeszcze 15 lat temu można było można dostać się tylko łodzią. Wspaniały dojazd na brzegu góry powoduje niesamowite wrażenia i cudowne widoki, których nigdy się nie zapomni. Mieszkańców jest tam niewielu, większość ludzi to turyści, wielu z nich ma tam swoje łodzie i jachty. Plaża żwirkowa...

...która na początku była jednym z głównych powodów dla których wybraliśmy akurat to miejsce nie przypadła nam ostatecznie do gustu, i cały czas pobytu spędziliśmy na kamieniach, które wcale nie okazały się takie złe. Udało nam sięznaleźć czysty, kamienny "grajdołek" gdzie był dostęp do morza i miejsce gdzie można było się poopalać. Kilkaset metrów dalej, była także plaża dla naturystów, a miejscowi nigdy złego słowa nie powiedzieli w tym kontekście, i to mnie się bardzo podobało. Co jak co, ale ludzie w Chorwacji są bardzo otwarci i mili. Drugiego dnia postanowiliśmy odwiedzić Punat, a następnie Krk. Obie miejscowości są bardzo urocze, przy czym Krk jest większy. Można w nim nie tylko dużo zwiedzić ciekawych miejsc, ale również wybrać się na wycieczkę statkiem lub motorówką z przejżystym dnem. Jeśli ktoś gustuje w olkoholach ;) to polecam rakiję na miodzie ;) Pod koniec tygodnia wybraliśmy sie do miejscowości Baśka. Co prawda sama miejscowość była maksymalnie zatłoczona, ale dojazd do niej był nie mniej uroczy niż do Starej Baśki. Niestety, ceny parkingów (5 Euro za godzinę) połączone z ich brakiem w miejscach tańszych lub darmowych, skutecznie przepędził nas z tej mieściny. Pod koniec tygodnia pogoda całkowicie się zepsuła. Zaczęło padać (nawet grad) i zrobiło się zimno. Wyprawa na Cres, która miała nam poprawić humor nie zadziałała co prawda aż tak jakbyśmy chcieli, ale można ja zaliczyć do udanych. Cydowne widoki, wspaniałe miejsca i super ludzie. Cała wyprawa była nieplanowana, pojechaliśmy "w ciemno" ale pod koniec sierpnia nalezy uzbroić się w cierpliwość i ne przyjeżdżać zbyt późno. Wielu chorwatów widząc zmeczone twarze o późnej porze winduje ceny myśląc, że w ten sposób skusimy się na jego ofertę nie chcąc dalej szukać. Generalnie pobyt był bardzo udany i z pewnością tu jeszcze kiedyś wrócimy :)